Podłęże-Piekiełko zagraża dotychczasowym połączeniom? Posłanka Matysiak interweniuje
- Marek Zioła

- 1 dzień temu
- 2 minut(y) czytania

Budowa nowej linii kolejowej Podłęże-Piekiełko, mającej znacznie skrócić podróż z Krakowa do Nowego Sącza i Zakopanego, budzi mieszane uczucia. Choć dla jednych jest to szansa na lepszą komunikację, mieszkańcy i samorządowcy z terenów obsługiwanych przez istniejące trasy obawiają się, że uruchomienie nowej magistrali odbije się negatywnie na ich połączeniach. Na tyle poważne są te obawy, że do władz województwa wystąpiła posłanka Paulina Matysiak.
Nowa trasa, która przebiegać będzie przez Tymbark i Limanową, ma zrewolucjonizować podróże na południe Małopolski, skracając czas jazdy pociągiem. Problem pojawia się w kontekście już istniejącej sieci połączeń, która w dużej mierze prowadzi przez Brzesko i Tarnów. Istnieje obawa, że wprowadzenie dodatkowej, szybszej opcji do Nowego Sącza spowoduje przesunięcie części dotychczasowych kursów, a to z kolei uderzy w tysiące mieszkańców subregionu tarnowskiego, pogarszając ich dostęp do kolei.
Wpływ kolei na spójność regionu małopolskiego
Posłanka Paulina Matysiak, zwracając się do władz regionalnych, podkreśliła, że kolej to znacznie więcej niż tylko środek transportu. Jest ona bardzo istotnym elementem, który wpływa na spójność całego regionu. Decyzja województwa o ewentualnej racjonalizacji kosztów, która odbyłaby się kosztem obecnych połączeń, mogłaby zahamować rozwój miast takich jak Tuchów, Gromnik, Bobowa czy Stróże. To samo dotyczy Suchej Beskidzkiej i Kalwarii Zebrzydowskiej – tam również może dojść do pogorszenia sytuacji, jeśli ruch w kierunku Zakopanego zostanie podzielony na równoległe szlaki.
Marszałek województwa uspokaja, ale co z Podłęże-Piekiełko?
Marszałek województwa, Łukasz Smółka, w swojej odpowiedzi starał się uspokoić nastroje. Zapewnił, że liczba kursów na trasach prowadzących przez Tarnów oraz Suchą Beskidzką zostanie utrzymana na poziomie, który jest dziś. Władze regionu zaprezentowały również konkretne plany rozwoju połączeń kolejowych, które mają być wdrażane po 2025 roku, czyli już po otwarciu nowego szlaku.
Nowa trasa przez Szczyrzyc, Tymbark i Mszanę Dolną ma być obsługiwana z wysoką częstotliwością – pociągi mają kursować co godzinę przez cały dzień. Co więcej, połączenia z Krakowa do Nowego Sącza będą prawdopodobnie przedłużane, aby docierać do Krynicy lub Gorlic. Ma to sprawić, że linia numer 96 zyska na atrakcyjności. Równolegle, na trasie z Tarnowa do Muszyny lub Krynicy, ma kursować dziewięć par pociągów, które będą jeździć w odstępach dwugodzinnych. W godzinach szczytu planowane są dodatkowe kursy na odcinku Tarnów-Stróże.
Brak taboru to główna przeszkoda w utrzymaniu Podłęże-Piekiełko
Choć obietnice województwa małopolskiego brzmią bardzo zachęcająco, ich realizacja stoi pod znakiem zapytania z powodu jednego, bardzo istotnego czynnika – dostępności odpowiedniego taboru kolejowego. Marszałek wprost przyznał, że Małopolska wraz z Kolejami Małopolskimi analizuje, ile dokładnie składów będzie niezbędnych do obsługi obu tras jednocześnie. I to właśnie potencjalny brak wystarczającej liczby pociągów stanowi największe ryzyko. Jeśli taboru nie będzie pod dostatkiem, utrzymanie obecnej częstotliwości kursowania na starszych liniach może być niemożliwe.
Plany zakładają, że przez Suchą Beskidzką i Kalwarię Zebrzydowską będą przejeżdżać pociągi relacji Żywiec-Kraków oraz Chabówka-Kraków, co w sumie da częstotliwość połączeń co godzinę. Choć harmonogram wydaje się dopracowany, bez odpowiedzi pozostaje kluczowe pytanie, skąd region pozyska dodatkowe składy, które pozwolą na równoczesną obsługę dwóch równoległych i wymagających dużej częstotliwości tras.















Komentarze